Chris Williams

Chris Williams

Chris Williams, nauczyciel z 34 letnim doświadczeniem w nauczaniu historii, konsultant i ambasador British Council. Swoimi działaniami wspiera szkoły chcące nawiązać współpracę międzynarodową i zbudować trwałe, efektywne partnerstwo. 

Podczas Warsztatów Rozwoju Zawodowego w Warszawie Science, environment and entrepreneurship in eTwinning projects wygłosił wykład dotyczący znaczenia partnerstwa w projekcie. Wykład urozmaicił licznymi aktywnościami mającymi na celu zintegrowanie uczestników.

W trakcie konferencji udzielił nam również interesującego wywiadu.

 

 

 

Kiedy po raz pierwszy usłyszał Pan o programie eTwinning?

Wydaje mi się, że było to mniej więcej 7 lat temu.

Jakie były Pańskie pierwsze wrażenia?

Byłem trochę niespokojny. Jako starszy już człowiek, nie jestem biegły w korzystaniu z Internetu i nowych sposobów komunikacji. Nie ‘tweetuję’, nie korzystam z Facebook’a, choć z przyjemnością wysyłam maile, używam Power Point’a, itp.

Generalnie, czułem się nieco niepewnie jeśli chodzi o stronę techniczną, ale podekscytowany możliwościami Programu. Nie mamy przecież w budżecie nadmiaru środków na edukację… A to wspaniały sposób na komunikację pomiędzy uczniami i nauczycielami bez wydawania dużych pieniędzy na przejazdy, itp.

Dostrzegłem ogromny potencjał widząc entuzjazm odbiorców, uczestników.

A więc jest Pan fanem?

Zostałem fanem, z pewnością.

Był Pan nauczycielem historii. Czy w trakcie swojej pracy realizował Pan projekt eTwinning, lub inną międzynarodową współpracę?

O tak, na długo przed tym jak pojawił się eTwinning.

Swój pierwszy projekt realizowałem z amerykańską orkiestrą szkolną, w 1989 roku. 26 lat temu…

Zorganizowaliśmy wymianę uczniów. Nasi muzycy pojechali do Stanów, później Amerykanie odwiedzili nas. A innego roku mieliśmy Magiczny trójkąt, dzięki temu, że współpracowaliśmy również z niemiecką orkiestrą.

Dziesięciu niemieckich uczniów odwiedziło nas w Anglii i wybrało się razem z nami do Stanów. Graliśmy razem – orkiestry z różnych krajów, 70 uczniów… Absolutnie fantastyczne doświadczenie!

Czy w Lincoln Christ’s Hospital School, gdzie aktualnie Pan pracuje, realizowany jest eTwinning?  Czy jako Doradca ds. Projektów wspiera Pan projekty eTwinning?

W szkole jest kilka osób zaangażowanych w naukowy projekt ze szkołą z Włoch, i jeszcze kilku innych nauczycieli realizujących kolejny.

Ja sam pracuję w tej szkole tylko kilka dni w miesiącu i nie prowadzę żadnych zajęć, ale zdecydowanie wspieram działania projektowe. Zalecam i promuję eTwinning.

Podczas seminarium w Warszawie poprowadził Pan wspaniały wykład o roli i ważności partnerstwa. Niestety, jedynie obecni na sali Twinnerzy mieli możliwość go usłyszeć. Co doradziłby Pan partnerom rozpoczynającym swój projekt? Co powinni zrobić na początek, aby współpraca odniosła sukces?

Po pierwsze – powinni rozpocząć czymś prostym, zadaniem w którym każdy może szybko i łatwo odnieść sukces. Może to być na przykład porównywanie posiłków szkolnych lub podróży do szkoły. Zadanie powinno być tak skonstruowane, aby uczniowie mogli coś opowiedzieć, przygotować trochę statystyk (40% pieszo, 10% rowerem, 30% samochodem z rodzicami, itd.) i porównać w poszukiwaniu podobieństw i różnic.

Dla przykładu w szkole mojego chińskiego partnera jest podziemny parking, gdzie nie ma ani jednego samochodu. Jest za to 1 500 rowerów uczniów. W środku zimy kiedy jest -20⁰C (latem +30), zostawiają swoje rowery właśnie na tym ogromnym, pustym parkingu, gdzie świecą się tylko dwie żarówki, a reszta tonie w mroku… Dla nas to coś niezwykłego. I można to pokazać kilkoma prostymi zdjęciami, dać uczniom ciekawy temat do rozmów, do przełamania pierwszych lodów.

Jeśli więc zaczną z czymś tak prostym, zrobią kilka zdjęć, stworzą kilka opisów, to już działają wspólnie, współpracują. W kilka tygodni można zebrać materiały, opublikować je na stronach szkół, na TwinSpace, przygotować wystawy w partnerskich szkołach, np. to nasza szkoła (flaga, logo), a to szkoła partnera (flaga, logo), tego się o sobie dowiedzieliśmy, to jest podobne, tym się różnimy.

Szybki i stosunkowo łatwy sukces to bardzo dobry początek współpracy.

Po drugie: to zabrzmi jak żart, ale to zdecydowanie jest poważne – nauczyciele powinni zaangażować do swojego projektu więcej niż jedną osobę.

Ze swojej szkoły? Ma Pan na myśli nauczycieli?

Owszem, nauczycieli, a najlepiej kilka klas.

Pierwszy projekt można zrealizować z jedną klasą… uczymy się. Ale kiedy rozpoczynamy drugi powinniśmy naprawdę starać się zaangażować przynajmniej jeszcze jedną klasę, oczywiście z nauczycielem. Byłoby miło mieć w grupie projektowej zarówno młodsze i starsze klasy, jeśli to tylko możliwe.

Dlaczego?

Ponieważ mają zupełnie inne perspektywy, co może wzbogacić projekt. Poza tym wspaniale byłoby zaangażować w projekt całą szkołę, a to byłby dobry początek.

W tej części Wielkiej Brytanii gdzie mieszkam, jest wielu ludzi, w tym uczniów w mojej szkole, którzy są obywatelami europejskimi. Nie przejmują się i jest to dla nich wręcz naturalne, kiedy dostają e-mail lub telefon z innego kraju. Ale są też inne szkoły, ludzie, którzy pomimo wysiłków ostatnich 20 lat wciąż pozostają jakby w ‘kokonie’ odizolowani od świata jako całości…I to nie fair wobec ich uczniów… zwłaszcza kiedy nauczyciel mówi: Nie, nie jesteśmy tym zainteresowani, bo to zagraniczne, obce…

Dlatego należy zaangażować więcej klas, informować całą społeczność o swoich działaniach na stronie szkoły, łączyć z innymi projektami, aby dotrzeć również do nich.

Poza tym z większą liczbą uczniów i nauczycieli projekt ma większe szanse na przetrwanie i sukces.

A co z problemami w trackie, w środku, projektu? Część działań zrealizowana, brak nowych pomysłów, uczniowie zaczynają się nudzić… Co wtedy? Jest jakiś sposób na uniknięcie tego typu sytuacji?

To o czym aktualnie dyskutujemy w Wielkiej Brytanii, to student leadership (przywództwo uczniów). W wielu szkołach, w całej Europie są grupy w stylu samorządów szkolnych, samorządów klasowych, itd.

Warto więc w ich ręce, w ręce młodych ludzi, przekazać odpowiedzialność za dostarczenie nowych pomysłów, podnoszenie kwestii, które ich interesują … Mogą być zupełnie różne od pomysłów dorosłych.

Dzieci i młodzież często potrafią wykazać się naprawdę interesującymi pomysłami w dziedzinach, które ich interesują. Kiedy przedstawiasz 14-letnim Polakom pomysł projektu, np. z Cyprem, naturalnie będą mieli jakieś pytania, może od razu gotowe pomysły.

Wszystko oczywiście musi być, mniej lub bardziej dyskretnie, moderowane przez nauczyciela. Zawsze jest ryzyko, że coś pójdzie źle. Ale jestem pewien, że z pewnością znajdą rozwiązanie, a ich świeże pomysły ożywią projekt.

Poza tym zawsze możecie spróbować jedzenia, jako tematu! Jestem pewien, że dzieci zawsze z przyjemnością porozmawiają o jedzeniu. Jest też sport, ale tu istnieje pewne ryzyko konfliktu interesów w kwestii drużyn i reprezentacji (śmiech). Ale już dyskusja o uprawianych sportach powinna być bezpieczna.

Po prostu zostawcie to w rękach dzieci. Nauczyciele w Wielkiej Brytanii, i wielu innych krajach zapewne również, mają inne priorytety, np. egzaminy… Nie zawsze mogą więc być tak bardzo kreatywni.

Miałby Pan jeszcze jakieś wskazówki dla początkujących eTwinnerów?

Cieszcie się tym!

To musi być zabawa. Jeśli ty się tym nie cieszysz, twoi uczniowie również nie będą się z tego cieszyć.

I podpowiedź dla młodych nauczycieli – eTwinning to świetny początek kariery!

Część nauczycieli biorących udział w tej konferencji złapie, mam nadzieję, bakcyla i będzie im towarzyszył przez następne 20-30 lat.

Wczoraj spotkałem nauczycielkę z Rumunii, obok której siedziałem podczas kolacji na konferencji w Sibyn (Rumunia) w 2002. Teraz mamy 2015 i nadal razem pracujemy!

W 1966 zostałem wybrany jako międzynarodowy reprezentant regionu i w Sussex spotkałem się z przedstawicielami Niemiec, Francji, Belgii i Słowacji. 49 lat później nadal się tym zajmuję. Dla mnie coś wtedy zadziałało. Dla tej rumuńskiej nauczycielki przełomem był rok 2002 i konferencja w Sibyn, która otworzyła jej oczy na międzynarodową współpracę

Mam nadzieję, że dziś nastąpi taki dzień dla nauczycieli zgromadzonych na tej konferencji.

Najbardziej interesujący projekt eTwinning, o którym Pan słyszał, spotkał się w trakcie swojej pracy?

The story book. Dzieci w jednym z partnerskich krajów rozpoczynają pisanie historii, tworzą jakieś postacie. Następnie przekazują swoją pracę do kolejnego kraju, gdzie kolejna grupa pisze następny rozdział, dalej kolejny kraj i kolejny rozdział, itd.

Wiem, że to bardzo popularne w projektach eTwinning.

Dlaczego ten projekt zwrócił Pańską uwagę? Co czyni go wyjątkowym? Coś co inni nauczyciele mogą, albo wręcz powinni, wykorzystać w swoich działaniach?

Spodobał mi się, ponieważ angażował wielu ludzi. Z dwoma partnerami, taka aktywność mogłaby być nudna, ale jeśli tych krajów jest przynajmniej 4 i każdy z nich doda coś do tej historii od siebie, uczyni ją znacznie bardziej interesującą. Taki układ daje więcej zróżnicowanych i ciekawszych perspektyw.

Był też ciekawy projekt Comenius Playful puppets dla 5- 6 letnich dzieci. Działania w projekcie były podzielone i tematycznie dostosowane do czterech pór roku. Wszystkie szkoły razem przygotowywały pakiet aktywności (historyjki, zabawy, gry, itp). Bardzo podobała mi się różnorodność zajęć i widoczna radość, i zaangażowanie uczestników.

Jak widzi Pan przyszłość eTwinning?

Przyszłość Programu jest w zwiększaniu liczby zaangażowanych nauczycieli w danej szkole – aby rozszerzyć i umocnić podstawę projektu.

Idea zespołów  nauczycielskich?

Dokładnie tak. Coś, co czasem zdarza się w Wielkiej Brytanii, w szkołach ponadpodstawowych, to międzynarodowi przedstawiciele – międzynarodowy komitet/zespół szkolny. Spotykają się co kilka tygodni. Można stworzyć podobny zespół ds. TIK… Takie grupy mogą stworzyć wspaniałą bazę, podstawę do rozpoczęcia naprawdę dobrego projektu angażującego całą szkołę.

Dzięki temu eTwinning będzie rósł w siłę, ponieważ ludzie lubią pracować razem. Mają z tego większą przyjemność i są bardziej kreatywni.

Poza tym dziś bardziej możemy polegać na technologii, jest bardziej godna zaufania, niż kiedy ja byłem nauczycielem. Szkolny serwer wciąż padał, a pojemność była naprawdę niewielka. Dziś już się nie słyszy: to koniec – serwer jest pełny. Ludzie mają Internet w domach, nawet ja, z moim przechodzonym iPhone’m, który syn dał mi 18 miesięcy temu mówiąc: Tato, myślę, że jesteś do tego wystarczająco dorosły. Na Święta zapewne dostanę nowy, bo syn z pewnością kupi sobie jeszcze nowszy!

Ludzie jak ja, srebrni surferzy, korzystają z Internetu. Kiedy wybieram się z żoną do teatru kupujemy bilety online i drukujemy je w domu. To już część życia.

Podstawowa technologia potrafi być kosztowna, podczas gdy realizowanie projektu eTwinning nie jest. Kosztem jest jedynie czas. Jeden z moich znajomych zajmuje się organizowaniem wizyt uczniów. Musi mierzyć się z wieloma wyzwaniami związanymi z bezpieczeństwem uczniów, zakwaterowaniem, kwestiami zdrowotnymi. Niełatwo jest zorganizować pobyt dzieci w innym kraju. Ale eTwinning, w szkole która dysponuje rozsądnymi narzędziami i technologiami TIK, to żaden problem!

A propos, dużych ekranów i multimediów…

Najlepsza wideokonferencja, jaką widziałem miała miejsce pomiędzy małą szkołą podstawową w Lincolnshire (100 uczniów)i partnerską szkołą w Indiach. Hinduscy uczniowie prezentowali taniec w stylu Bollywood. Próbowali też uczyć kroków brytyjskich uczniów. Hinduskie dzieci tańczyły pięknie, rytmicznie. Było też kilka angielskich dziewczynek, które zdołały ich naśladować, ale reszta była kompletnie beznadziejna w tej kwestii. Wszyscy zaczęli się śmiać. I ten śmiech pomiędzy szkołami, dzieci śmiejące się z siebie nawzajem, razem, ponad tysiącami dzielących ich kilometrów…  To było niezwykłe. Ludzi razem myśleli, razem pracowali… i razem świetnie się bawili.

Jak przekonałby Pan nauczycieli, aby się zaangażowali?

Wydaje mi się, że wszystko co powiedziałem wcześniej powinno już ich przekonać…

eTwinning to świetna zabawa. Pomaga wyjść ze swojego zwykłego, dobrze znanego terytorium, daje zupełnie nowe perspektywy. A jeśli masz szczęście i uda się zbudować stabilne partnerstwo z inną szkołą, spotkać się, efekty mogą być naprawdę niesamowite.

Trzeba tylko powtarzać: to naprawdę świetne, to dobra zabawa, spróbujmy!

Ostatecznie to nie musi być projekt z innym krajem. W Wielkiej Brytanii trafiają się projekty pomiędzy szkołami z obszarów wiejskich i szkołami z dużych miast. Mogą się bardzo różnić między sobą. Dla przykładu weźmy szkołę z Londynu, gdzie 90% uczniów to obcokrajowcy. Po drugiej stronie będzie szkoła z przemysłowego Lincolnshire, gdzie 100% uczniów to biali Brytyjczycy.

Nauczyciel z Lincolnshire ma takie powiedzenie: Mamy 100 uczniów… 99 z nich to Anglicy… 1 jest ze… Szkocji!

Dla wielu szkół to jedyna dostępna multikulturowość. eTwinning nie musi więc przekraczać geograficznych granic, zwłaszcza jeśli nauczyciel nie jest pewny swoich zdolności językowych.

 

Rozmawiała:
Monika Regulska

Dodaj komentarz